Czytam “Pałac” Wiesława Myśliwskiego. To jedna z moich lektur “równoległych”. Jednocześnie jestem w pierwszej ćwierci “Traktatu przy łuskaniu fasoli” i u zarania “Widnokręgu” tego samego autora. Ale znajduję usprawiedliwienie dla takiej szczególnej, powolnej lektury – proza Myśliwskiego ma coś z Prousta. Trzeba czytać uważnie, bo znaczące zdania wplątane są w zwykłe okoliczności. Jak smak magdalenki maczanej w lipowej herbacie, który pozostaje po przeczytaniu siedmiu tomów “W poszukiwaniu straconego czasu”.