Na aukcji w Nowym Jorku padł rekord za obraz Francisa Bacona. 142 miliony dolarów za tryptyk z portretem Luciana Freuda. Jednak nie dziwi mnie ten rekord. Międzynarodowy rynek sztuki ma kilka cech, które sprawiają, że takie rekordy są możliwe. Na mnie te rekordy wrażenia nie robią. A ich spektakularność sprawia, że nowi właściciele najpewniej będą chcieli pochwalić się nowym nabytkiem, budując wokół niego swój wizerunek. A to znaczy, że obrazy nie będą ukryte w prywatnym sejfie, tylko może za jakiś czas znajdą się w upublicznionej kolekcji. Może w Dubaju. Może w Nowym Jorku, Może w Londynie, a może w Moskwie.
Na aukcji w Nowym Jorku padł rekord za obraz Francisa Bacona.
Tryptyk z motywem portretu sprzedano za 142 miliony dolarów anonimowemu nabywcy.
To najwyższa cena aukcyjna (sprzedany jakiś czas temu obraz Cezanne`a p.t. Grający w karty był jeszcze droższy, ale jego cena ustalona była w negocjacjach).
Pojawia się wiele pytań: jak ustalane są ceny na rynku sztuki? Dlaczego akurat te obiekty tyle kosztują? Czy rynek sztuki ma granice? Kto kupuje obrazy za ponad 100 milionów dolarów?
Jednak nie dziwi mnie ten rekord. Międzynarodowy rynek sztuki ma kilka cech, które sprawiają, że takie rekordy są możliwe. To przede wszystkim unikatowość dzieła sztuki- w skali świata to naprawdę dużo znaczy. To uczestnictwo kolekcjonerów z całego świata, którzy przeznaczają swoje petro-pieniądze, albo fundusze z potężnych fortun na budowanie kolekcji- a za ich pośrednictwem- wizerunku. To także dywersyfikacje portfeli inwestorów. A także zdobywanie światowego rozgłosu- za sprawą jednego, spektakularnego zakupu.
Albo po prostu fantazja i fanaberia bogaczy.
Motywy kupujących mogą być różne. Rekordomania może budzić dystans, bo sprawia, że sztukę zaczyna się traktować instrumentalnie. Może też pozwalać na sztuczne kreowanie tendencji, po to by tworzyć rynki spekulacyjne. Na ten temat napisałam moją pracę naukową.
Czy cena ma znaczenie?
Na mnie te rekordy wrażenia nie robią.
A ich spektakularność sprawia, że nowi właściciele najpewniej będą chcieli pochwalić się nowym nabytkiem, budując wokół niego swój wizerunek. A to znaczy, że obrazy nie będą ukryte w prywatnym sejfie, tylko może za jakiś czas będzie można je najpewniej zobaczyć w upublicznionej kolekcji. Może w Doha. Może w Nowym Jorku, Może w Londynie, a może w Moskwie.
Justyna Napiórkowska, historyk sztuki i europeista, prowadzi Galerię Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej w Warszawie, Poznaniu i Brukseli, autorka “O sztuce”, Bloga Roku 2010 w dziedzinie Kultury. W portalu Natemat pisze głównie o sztuce polskiej XX i XXI wieku.
www.justynanapiorkowska.natemat.pl
Artykuł przygotowany we współpracy z Galerią Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej www.napiorkowska.pl